środa, 3 sierpnia 2011

Zioło z puszczy i niewierność Saska.

Jak widać ostatnio blog zdecydowanie odżył, co spowodowane jest... Ehem. A kto by to wiedział....
Fanaa wyjeżdza na czas bliżej nieokreślony, a mnie (Ivo) nie będzie przez tydzień licząc od soboty. Sphinix, przykro mi, ale chwilowo prawdopodobnie zostaniesz z tym chłamem sama.

Dzisiaj serwujemy Wam opowiadanko zapewne mające być romansem, które dla nas okazało się prawdziwym dramatem, z nutką horroru (głównie ortograficznego).
Adres bloga i budzący grozę tytuł notki:
 
http://krysztalowe-lzy.blog.onet.pl/op-18-Cos-jest-nie-tak,2,ID348232836,DA2008-10-31,n

Życzymy miłej zabawy! :)




Zielonooka kunoichi powoli podniosła powieki,
lecz po chwili nakryła z irytacją,
[Po kiego grzyba ten przecinek?] [Pewnie miał nadzieję, że go nie zauważysz.] twarz poduszką,
Miesiąc temu
[Bo każdy wie, że zdania nie trzeba kończyć, by zacząć nowe.] jeszcze był Sasuke, [A co? Jego marna egzystencja już dobiegła końca i go nie ma?] uważała go za przyjaciela. Niee, kochała go nad życie [Co za różnica?],
myślała że on też, więc dlaczego....?
Podniosła się powoli i z całym impetem uderzyła poduszkom w drzwi
[Biedne poduszki, jakieś dziecko bezczelnie uderza w ich drzwi.][Ach, coraz trudniej o dobrze wychowaną osobę...], pierze rozsypały [„rozsypało”] się
po całym pokoju przykrywając ją oraz meble, śnieżno
[!]białym puchem.
[A sens popełnił samobójstwo, jak mniemam?]
[Tak wygląda piekło w „Kuroshitsuji”!]
Małe piórka przyczepiły się do jej tważy mokrej od łez, nie.
[To przyczepiły się, czy nie?]
[Wybacz, że gdzie się przyczepiły?]
Przecież miała nie płakać.
Ścisnęła z całej siły ramkę zdjęcia przedstawiającego ją, Sasuke, Naruto,
[Ooo… trójkącik?]
[Nie rób mi tego…] [Ja już wiem co się stało. 'Saske' rzucił ją dla Naruciaka!] otarła ostatnie łzy przyżekając [kupić sobie słownik.]
sobie że już nigdy.
Nigdy nie da mu się tak zranić po czym na podłodze posypało się szkło.
[Nigdy nie dajmy Nix wybierać notki do analizy po czym po suficie posypało się psie żarcie…fajnie brzmi.]
Jeden jego kawałek nadal spoczywał w dłoni tnąc jej palce
[Pewnie był nawiedzony.], na śnieżnobiałom pierzynę skapywała
powoli
[Bo gdyby skapywała szybko, jak to ciecze mają w zwyczaju, byłoby to zbyt prozaiczne.] jej czerwona krew. [Czerwona? CZERWONA? Jakim cudem krew może być czerwona?] [Moja jest błękitna :D Przynajmniej według jakiegoś psychotestu z podejrzanej gazetki.] Ona odwróciła tważ z obrzydzeniem.
[Dobra, ale co to jest ta „tważ”? „Twarz” jeszcze kojarzę, może to jacyś kuzyni?] [Wiesz, gdybym miała „tważ” to obracałabym ją tylko i wyłącznie z obrzydzeniem.]
-Idę nazbierać zioła
[Wiedziałam, że coś z nią nie tak.]-powiedziała uśmiechając się sama do siebie, postanowiła że nikomu innemu go już
nie podaruje, po co?
[Jaka egoistka... Chować zioło tylko dla siebie?...] Skoro świat nie daje jej szczęścia to pogżebie głemboko [Are you fucking kidding me?] w sobie ostatnie jego cząstki. [Wybacz, ale patos psują Ci błędy ortograficzne.]
  Nie chciała by tak wyszło... choć? może to i lepiej. Czas goi rany jednak tą jedną zabliźnić by mogła
jedynie śmierć. I nie jego.   Odsunęła od siebie szybko obrzydliwe wizje jak wbija sobie kunai w serce.
[O co jej w ogóle chodzi?][Stwierdziła, że lepiej będzie jak się dziabnie, ale po chwili uznała, że to jednak obrzydliwe.]
Nie, nie jest tego wart, muwił jakiś głos wewnątrz niej. Miał racje.
[A teraz słyszymy głosy. Fajnie.] [>>zioło<<]
Powoli i spokojnie skierowała się do puszczy,
[Uważąj, tam są żubry >.<] geninom nie wolno było do niej się zbliżać co wywołało
lekki uśmiech na jej tważy. Jestem chuninem -wyszeptała w myślach, jednak jej tważ, zdawać by się mogło
że zbielała jeszcze bardziej.
[Dalej nie wiem, o co jej chodzi. Zupełnie jak na fizyce.][Ja tak mam na chemii.]
  Po 10 minutowej wędrówce jej odsłonięte dłonie skostniały z zimna, sama jednak nie odczuwała tego
przenikliwego chłodu. To ją troche zaciekawiło, czy podczas chodzenia na solarium opalamy sobie również
mięśnie.. albo krew, fuuj.
[Co mają skostniałe ręce do solarium? A dobra, nie chcę wiedzieć.]
[Coś mi się zdaje, że czepiasz się nie tej części zdania.]
[<wizja opalonych mięśni i krwi> O ja pier...]
Odrzucając dalsze rozmyślanie który budziło w niej jedynie odrazę [To nawet widać.],
schyliła się po dziką mięte a do jej nozdrzy dotarł przyjemny, korzenny zapach.
[Mięta nie ma korzennego zapachu.][Może ona korzenie wąchała. Albo to nie była mięta.]
Gdy tylko przyszła, zastała na sekretarce 3 wiadomości by zadzwoniła, ona jednak zbyła je prychnięciem,
[Już przylazła? A miałam nadzieję, że coś ją w tym lesie zeżre.]
[„Zbyła je prychnięciem, więc odeszły, lekko urażone.”]
jak on mugł?
[Jak TY możesz walić takie błędy?] -pytała-jak mugł najpierw przespać się z moją kuzynką, i teraz penie myśli że to sie skończy
słodkim causem na przeprosiny? phi!
[Czy temu dziecku kot usiadł na klawiaturze, czy to na serio było rozmyślnie przez nie opublikowane?!]
Przez cały wyjazd muwił że kocha. Że chce wrócić, a ona? Ona uwieżyła w to. Jak ostatnia idiotka.
[„Mugł”… Moje oczy! Moje biedne oczy!]
Hinata
[-] sama[Fanaa, ona chyba nie miała zamiaru stosować takiej wyrażającej szacunek końcówki, tylko uświadomić wszystkim, że Hinata zrobiła to bez jakiejkolwiek asysty. Nawiasem mówiąc, godne podziwu, tak samej kazać...] wczoraj kazała jej nie odpowiadać ani na jego wiadomości, na nic.
Ona też pieni sie ze złości
[To objaw wścieklizny.][Albo napchała sobie do gęby oranżadki w proszku :)] , w jej oczach on potraktował jej przyjaciółke jak dziwkę,
kazała go ignorować, udawać że nie istnieje i mimo iż zaledwie 2 tygodnie temu uznałany te poglądy i rady
za nieludzkie i wredne
[Skoro już ignorancja jest nieludzka, znęcając się nad nami AŁtoreczka musi być demonem.], ale w końcu była miła dla czarnookiego, i jak na tym wyszła?

-Sakura, proosze!-Usłyszała wychodząc z domu
[O! Siedział pod jej domem! Jak pies!][Jak Bieber z poprzedniej analizy.], nieoglądając się za siebie szła dalej nie zwracając
na czarnookiego najmniejszej uwagi
-Sakura, daj mi proszę wytłumaczyć, ja popełniłem błąd, daj mi szanse- Dalej żadnej reakcji
-Sakura, ja cię kocham!
[Jak każdy.]- Nic, 0
[Jak ja się cieszę, że nie znam fandomu.]
[Ja już nie potrafię się cieszyć…]
To tylko puste słowa, to tylko puste słowa- powtarzała w myślach
[Już myslałam, że śpiewa piosenkę Gosi Andrzejewicz, czy kto tam taką miał.] - To nic nie znaczy, zupełnie nic.
-Sakura, ja nic nie czuje do niej
[„Ot tak się z nią przespałem, żebyś miała o czym na „blogasku” pisać.”]- Dziewczyna jakby mimowolnie odwróciła się po czym jej tważ
[Dajże tej „tważy”, czymkolwiek ona jest w końcu spokój!]
[Cichaj, jeśli Ci życie miłe! To DEMON!]
oszpecił
[Jeszcze bardziej?] graniczący z wściekłością i żalem wyraz po czym wydała z siebie rozpaczliwe
słowa -Więc czemu?- spytała lecz po chwili wyrwała się z jego uścisku
[Kiedy on ją uścisnął? To jest prawdziwy ninja!] i puściła się pędem
znikając wśród tłumu ludzi na targu.
[Targ – najlepsza kryjówka ever.] W jej nozdrza udeżały miłe zapachy a do uszu dobiegał miły [Nie ma to jak urozmaicony słownik.] gwar głosów jednak ona starannie je ignorowała [Ja umiem ignorować tylko niestarannie.] jednocześnie biegnąc i walcząc z[e] łzami.
Jednak po chwili ta sama osoba przykuła jej uwagę, odwróciła się szybko by spojrzeć na obojętny,
szary i zimny wzrok
[Też chcę nauczyć się kolorować wzrok!] czarnookiego a lodowaty dreszcz przeszył ją od stóp do głów [Czarnooki miał rozdwojenie jaźni.]- Coś było nie tak,
czuła to
[Też to czuję.].     Po krótkim westchnieniu jednak puściła się dalej pędem zwalniając dopiero przed
złoconą bramom w której stała uśmiechnięta i z lekka zarumieniona Hinata
w różowej sukience i japonkach
[I co z tego?] machająca do niej przyjaźnie.
-Czeeeść-powiedziały do siebie po czym Sakura musnęła ją przyjacielsko w policzek
[Czyżby yuri?]-Jak tam... no wiesz- Dokończyła koślawo [„bo nie umiała prosto”] gdy już obie siedziały na podłodze w jej pokoju
w stercie poduszek
-Nie jestem pewna...-zamyśliła się na głos
[Eee… to tak się da?] [A pewnie! Co dzień praktykuję!] po czym zwierzyła się przyjaciółce z złowróżbnych
przeczuć jednak ku jej zdziwieniu, Hyuga nie potraktowała tego zbyt poważnie- To na pewno nic takiego-
Odparła jednak to jej wcale nie uspokoiło.
[Kogo, Hinaty?]
-No już, rozchmurz się, mam ekstra pomysł, chodźmy z chłopakami na plaże!
[Bo jedna plaża to za mało.] Będzie fajnie
-Ale on też tam będzie -zawołała rozpaczliwie
[„- I mnie zje!”]
-Sakura, rozstaliście się, to nie dojrzałe
[Przepraszam, jakie?] kryć się wciąż przed nim! [Cała reszta tego tekstu jest dojrzała.]
-Ja się nie kryję, ja po prostu nie mam ochoty z nim gadać -Odparła
-To nie ważne, wcale nie musisz, nikt prucz nas obu nic nie wie o tym co on zrobił
[Ale jak to, że on też nie wie?!][Może i nie wie, słuchaj, jak tak to czytam, to wydaje się całkiem możliwe.] , możesz po
prostu się do niego nie odzywać i tyle, zagramy w siatkówkę, będziesz trzymać się mnie
-Nie dzięki Hinata, nie mam na to ochoty- Wymamrotała
[Amen.]
***
Krutko
[Raczej zbyt dłógo.], wiem ale od czegoś trzeba w końcu zacząć, niee? [Lepiej jednak nie.]
od razu gomen za błędy ale bardzo się śpieszyłam
[by ukazać to arcydzieło światu? Nie musiałaś.], aktualnie nie mam pojęcia kiedy
notka bo teraz tworzę inne pasjonujące "dzieło"
[Jest cudzysłów, jest aprobata Fany.] papa!
[Papa opowiadanku, witaj depresjo.]
[Widziały gały co brały, sadystko ty.]
[Czuję się głupsza niż pół godziny temu.]

[…] Sphinix
[…] Fanaa
[…] Ivorena


6 komentarze:

Fanaa pisze...

Jak czyta się to z tyloma komentarzami, to boli jakby...mniej.

Sphinix pisze...

Ja tam jestem na etapie histerycznego śmiechu.

Ivorena pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Ivorena pisze...

Ja się tylko zastanawiam, czy mój tytuł jest godny pozostałych.
Nad resztą wolę nie rozmyślać...

Fanaa pisze...

Jesteśmy zbyt zajebiste, żeby pisać cokolwiek niegodnego czegokolwiek, Kasiu. I do następnej analizy wybierzmy coś lżejszego...TO PARZY...

Sphinix pisze...

Przypomnę, mam jeszcze gorsze...

Prześlij komentarz

 
;