poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Bezsilność wobec życia i lęki Justina Biebera.

Ha! Niebawem będzie miała u mnie (Fany) miejsce długa przerwa w dostawach internetu...wyjeżdżam, znaczy się. Najpierw na Woodstock (aahahhaa), później daleko, hen, daleko, tzn. na Mazury. W związku z tym pieczę nad blogiem ufnie przekazuję Sphinix i Ivorenie ...właściwie, to niczego nie przekazuję, tylko mam nadzieję, że pod moją nieobecność coś tu się jednak pojawi. Oczywiście bez moich, jakże bezcennych, komentarzy, nie będzie to już to samo, lecz...ekhem, nieważne:
dziś mamy słitaśne, fanowskie opowiadanie o Bieberze, jakich zresztą wiele. To jednak stanowczo wyróżnia się...formą. Zapraszam do zapoznania się w tą dość groteskową formą antywywiadu.
 ***
Odwzajemniłam jej to spojrzenie.
- No dobra .. nie powiedzia.. - Nie zdążyłam dokończyć, ponieważ Nina przejęła pałeczke. 
[Koszmar interpunkcyjny się zaczyna.]
[Że CO ona przejęła?!]
[Ja tam wolę nie wnikać.]
- Nie .. właśnie że to powiedziałaś. - Wstała z podłogi, otrzepała tyłek [Ach, bądźmy grzeszni!], ale cały czas wlepiała te swoje duże gały 
[Poetyckie stwierdzenie... „Gały”...]
[Mnie tam się podoba.] 
we mnie. Co sekundę, uśmiech na jej twarzy stawał się coraz większy. Aż  osiągnął granice . 
[Pojawił się z tyłu głowy...]
[Jak Voldemort!]
Nie wiedziałam co mam zrobić, więc otworzyłam drzwi : 
[Najlepsze rozwiązanie w każdej sytuacji <3]
[Nie wiedziałam, co mam robić, więc poszłam kupić sobie manata na smyczy.]
- Idziesz ? - Rzuciłam na wychodne. [Musiałam się pospieszyć, bo wychodne mam tylko w piątki i nie pozwala na siebie rzucać.]
- Tak już . 
[Czy one się przed chwilą, tak jakby, nie sprzeczały?] [Dla własnego zdrowia psychicznego – nie wnikaj.] - Odpowiedziała, wstała i wyszłyśmy. [O wiele ciekawiej byłoby, gdyby wyszła siedząc.] Jeydon i Justin siedzieli na chodniku.
[bo to jedyne odpowiednie dla nich siedzisko]
[…już nigdy nie spojrzę na żaden chodnik tak samo…]
[Biedny chodnik.]
- Noo ! Nareszcie ! - Krzyknął Jeydon.
- Stęskniłeś się ? - Spytała Nina.
- No jasne że nie - Rzucił 
[w nią nożem] i wstał wraz z Justinem. [YAOI?!] [Yeach! Umc, Umc, Umc…!]
- No to gdzie idziemy ? - Spytałam.
- Do parku ? - Zaproponowała Nina.
[- Do lasu? – Zaproponowała Fanaa.]
- Hm .. niee . Za dużo teraz jest tam ludzi - Powiedział Justin. 
[Na ulicy było mniej? Chodnik nie stanowił potencjalnego zagrożenia?]
[Ciicho…on woli las…]
[Byle nie ten w moim sąsiedztwie, proszę.]
- Zgadzam się z nim  -  Powiadomił Jedyon. 
[Przed chwilą miał na imię Jeydon... Chyba, że to inna osoba...]
[Bo to JEDI!]
- No to chodzcie .. Może gdzieś tu se pojeździć [Jo se ino godo, coby a może nie.]? - Teraz zaproponowałam ja. 
[Czym pojeździć? Hulajnogą?]
[JA tam lubię moją hulajnogę…]
- Dobra. - Powidziała Nina i ruszyła [z kopyta] [Patataaaj!]. Ja za nią. A potem chłopcy.
Na przodzie jechałam z Nina a oni  z tyłu.  
[Na tej hulajnodze?...]
[Porządek jak w „Panu Tadeuszu”!] 
[Lepiej! Jak w moim pokoju.]
Gadali o trakach w deskach, kółkach, i takich pierdołach związanych z deską. 
[O, to może w czworo jechali na desce?... Też ciekawa wizja.]
[YAOI!]
[To obraza gatunku. -.-]
My gadałyśmy o szkole. No i takie tam … 
[„…” z zaskoczenia.]
[W życiu bohaterki dzieje się dużo. I to ze szczegółami.]
[Straszne. Naprawdę straszne.]

Godzine po tym [JAK TO, nie napiszesz, co się działo przez tę godzinę?! JA MUSZĘ WIEDZIEĆ, CZY ONI TAK DALEJ CHODZILI CZY, JA NIE WIEM, A CO JAK ZMIENILI KOLEJNOŚĆ?!] wszyscy razem usiedliśmy na chodniku. 
[Bo jak już zostało przeze mnie nadmienione, na chodniku można spotkać mniej ludzi niż w parku.]
[Jak widać głównym zajęciem bohaterów było szukanie po całym mieście chodników, na których najfajniej toruje się przejście.]
[Biedne chodniki. Chlip.]
Nie wiem, w każdym razie, jak doszliśmy do tego tematu.
Rozmawialiśmy o swoim życiu. 
[Ooo... ]
Justin miał najboleśniejszą przeszłość od każdego z nas . 
[Mama ubierała go w damskie ciuszki?]
[Nie musiała.]
[Ubierała go w męskie ciuszki? Biedak!]
Zrobiło mi się go szkoda .. [Ja też lubię sobie czasem poporównywać swoją bolesną przeszłość z innymi dzieciakami…]
[Ja wolę porównywać moje zaburzenia psychiczne. Zawsze wygrywam :3]
No ale cóż .. życie czasem daje w kość. 
[Właśnie tego doświadczam...]
[AŁtorka wie o tym najlepiej.]
Odpłynęłam myślami daleko, daleko .. […Mazury?!]
Nagle poczułam, że ktoś mnie szturcha [patykiem].
Odrazu przywróciłam się do rzeczywistości. 
[Od razu mi się źle robi.]
[Też chcę opcję „przywróć”!]


- Słyszałaś ? - Spytała Nina .
- NIe . A co miałam słyszeć? - Ja 
[pierdolę.] [Kofa mać.!]
- Idzemy do domu .. - Nina
 [„- Do nogi.”]
- Ja ide z nią - Powiedział Jeydon wskazując palcem na Nine [Dżentelmen w każdym calu.]
[Nie wskazuje się palcem.] - Bo ide w jej strone - dokończył . [A „ę” to dzieło Szatana, tak?]
Nina popatrzyła na niego, a następnie na mnie . Roześmiała się i dodała :
- Chyba śnisz, kochanie 
[Które z nich?...] - Odwróciła, pomachała mi [A nie „mnie”?] [Nie wnikaj, proszę, nie wnikaj... bo będzie jeszcze gorzej.] i Justinowi i poszła . Jeydon ruszył za nią. [*muzyka z „Mission Impossible”*]

Gdy wracałam z Justinem, szłam pierwsza a on próbował dorównać mi kroku.
 [Biedne dziecko.]
Udało mu się i zaczał: [„Bejbe, bejbe bejbe, ooou!”]
- Hmm .. więc co powiesz ciekawego ?- Spytał . [Bo nie ma to jak elokwentne i oryginalne rozpoczęcie rozmowy…] Zrozumiałam że ide za szybko, więc zwolniłam troche.
 
[Zrozum jeszcze podstawy polskiej pisowni, proszę.]
[Nie tak szybko! To tylko dziecko!]
- Ja ? No .. nic, a Ty ? – Powiedziałam [A nie, pod względem elokwencji jednak do siebie pasują.]
[Hał słit.]
- Ja też nie . - Odpowiedział, uśmiechając się pod nosem. 
[Jak to miło być na tyle nieciekawą osobą, by nie mieć do powiedzenia nic wartego uwagi <3]
[To przeznaczenie!]
[Nie mieć nic do powiedzenia… ciekawe, jak to jest.]
Zapadła długa cisza, nogi mnie bolały i byłam zmęczona.
[Zapewne przez ciszę.] A ta cisza mnie tylko szkodziła. 
[Jak można kogoś szkodzić? Powinnaś chyba napisać: „mi”...?]
[Ja czasem kogoś szkodzę!] 
[Najlepiej krzesłem. Lub patelnią.]
Zaczełam rozmowe, troche dłuższą,
ale bez przesady. 
[No pewnie, nie można prowadzić długich rozmówi, bo jeszcze przez przypadek wyszłoby się na osobę mającą coś do powiedzenia.]
[NIJEEEE!]


-Kiedy bedziesz chodzić do szkoł 
[y?] ? - Popatrzyłam się na niego. 
-Ja nie bede 
[„Nie bede”... Czyż to nie zalatuje jakąś gwarą?] chodził tu do szkoły. Bede brał prywatne lekcje u mnie w domu. - Odpowiedział spokojnie.
-Dlaczego? – Wydukałam
-Bo tam też są moje fanki .. no wierz .. 
[Chciał powiedzieć „(u)wierz mi”, ale mu nie wyszło? Czy, o zgrozo, to miało być „wiesz”...?]
[Ja kiedyś chciałam powiedzieć „tak, przestanę żreć po nocach”, i też mi nie wyszło…] 
za duże ryzyko.
[Dużo większe niż siedzenia przez godzinę na chodniku.]
[Boi się, że znów dostanie butelką?]
[Na mnie się kiedyś moja własna huśtawka zawaliła, i nie rozpaczam.]
 - Odpowiedział, smucąć się . 
[Łzy płynęły mu z oczu, z nosa ciekło, a on sam trząsł się od spazmatycznego szlochu.] [Dodałam bloga do polecanych, rechocząc się.]
- Co ? Chciałbyś być normalnym 
[Haha, jak to rozumieć? :D] dzieciakiem ?  Tak jak my ? [Ach, czyli jednak w znaczeniu „przeciętnym”... Na ich stardardy, oczywiście.] - Powiedziałam. Widziałam że z jego twarzy
znika ten uśmiech. 
[Który? A to on się jednak wcześniej nie odpowiadał „smucąć się”?]
[Cicho! Smucamy się!]
[Przyniosę chusteczki i pochlipię trochę później…]
- No .. właściwie, to tak. Chcę bawić się na podwórku z kolegami przez całe dni. 
[Ojej, to on jeszcze z pokolenia, które wychodzi na zewnątrz?] 
[<3]
[Dobra, ja też tak mogę! Ale gdzie są drzwi?]
Spędzać czas z przyjaciółmi ...
[Skype nie działa?]
ale u mnie jest tak : koncert, wywiad, dom, spanie. I tak w kółko ... 
[Możesz zrezygnować ze spania, zawsze jakieś urozmaicenie.]
[Możesz zrezygnować z koncertu i też wszyscy się ucieszą.] 
nawet nie mam czasu, zaprzyjaźnić się z kimś nowym.
Widzą we mnie tylko piosenkarza i bogatego gówniarza. [JAK TO?!]
[No nie żartuj…] Ale też nie mam czasu aby zaczynać nową przyjaźń .. - Powiedział to , [Raczej: „Powtórzył się.”]
ale tak od siebie. Nie tak aby inni go zaczeli lubić. Tak od siebie. 
[Moda na powtórzenia?]
[Da się powiedzieć coś tak nie od siebie?] 
Zrobiło mi się go teraz już bardzo szkoda. [Mnie też.] [Mnie zrobiło się żal osób, które nie chcą, a muszą to czytać.] Więc pocieszyłam : [Skąd pewność, że go to pocieszyło?] [Przecież to Ałtoreczka.]
- Nie wiem jak to jest. Nie jestem wielką gwiazdą
[Wielka gwiazda? Gdzie?] i nie czuje tego samego co Ty. Ale prawdziwych przyjaciół masz tutaj. Jeydona,
Nine, Christiana, Ryana, Chada .. Mnie.
[Rany, czy te imiona miały dodać im indywidualności?...]
[Nie przesadzaj, Mnie to ładne imię.]
Więc nie masz się o co martwić .. a dla nas, nie jesteś Tym [Tak, TYM! Tym z wielkiej litery!] bogatym gówniarzem i sławną postacią jak nie wiem co. [Ale i tak pożyczysz mi dychę, co? W imię przyjaźni.] Tylko normalnym [Taa...] nastolatkiem, równym [Wzrostem...?] jak my. Więc .. naprawde się nie martw. - Powiedziałam i go
przytuliłam. 
[Fuj.] Odwzajemniłten uścisk. [Matko…] [Oni tak na środku ulicy?...] Nagle zobaczyłam jakiegoś faceta z aparatem. Zaczęłam szeptać Justinowi do ucha,
że ktoś chyba robi nam zdjęcia. 
[Och, szeptanie do ucha na pewno wyszło na zdjęciu uroczo <3] Justin odwrócił się i zaczął się śmiać. Ja zrobiłam to samo.  
[Biedny gość z aparatem...] 
[Liczył na dobre porno.]
Szliśmy tak całą drogę. [Niesłychane.] W końcu doszliśmy 
[Cóż za wyczyn.]
[Żebyś wiedziała! W końcu doszli!] 
[Normalnie padłam i nie powstałam.]
pod dom. [E tam.] Justin odprowadził mnie pod same drzwi [„, nawet zapukał do nich w moim imieniu.”]
-Dziękuje. - Powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Nie ma sprawy. Ej .. mam pytanie .. [„Ej” dodało pikanterii.]- Powiedział Justin. Szczelił 
[w] buraka [z broni palnej]. 
[Trzeba mieć talent, żeby popełniać błędy fonetyczne pisząc tekst.]
-Jakie ? - Spytałam.
-Czy .. mógłbym Cię odprowadzić jutro do szkoły ? - Spytał .
[- Ojej, ale przecież tam czyhają twoje pseudofanki!]
 [„- Spierdalaj chuju. – odpowiedziałam.”]
Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam się śmiać. [To się nazywa rozdwojenie jaźni.]
[Jakie rozdwojenie jaźni? Psychooooza!] Justin stał i się na mnie patrzył. 
[A powienien uciec z krzykiem?...]
[Przecież miała atak!]
Chyba nie wiedział co ma zrobić, jak się zachować. Przestałam.
- Dobra. Bądz jutro po mnie o 7:30. 
[Na którą ona chodzi do szkoły/jak daleko do tej szkoły zasuwa?!] [To nic, ja wychodzę o ósmej i jestem na ósmą w szkole! Tak przynajmniej próbuję im wmówić.] [Ja muszę wstawać o 6…] Tylko się nie spóźnij . -Powiedziałam i weszłam do domu 
[zostawiając go na progu jak psa]
[Hau!]
Popatrzyłam przez okno jak Justin odchodzi . Czułam się jakoś dziwnie .. tak inaczej. Nie wiem co się ze mną dzieje. [Starzejesz się.] [Raczej dojrzewa!] [A mózg dalej na poziomie pięciolatki.]
-Przestań o tym myśleć .. [Kto, ja?!] - powiedziałam pod nosem. Nie pomogło. 
[Trzeba było powiedzieć nad nosem, może efekt byłby inny.]
[Ona przynajmniej ma nos…] 
Pobiegłam na góre i zaczęłam grzbać [What?! A dobra, nie wnikam…] [Bardzo rozsądnie.] w szafie.
Znalazłam jakies rurki granatowe, jasno-niebieska luźna bluzka. [Nikogo to nie obchodzi.] Wyciągłam te ciuchy i położyłam na krześle na jutro. 
[Krzesło jest „na jutro”, czy co?]
[Chyba jej sprawa, na czym kładzie wyciągłe ciuchy.]
Nie myślałam, co w tej chwili może robić Justin. W ogóle o niczym nie myślałam. 
[Czyli co? Mruczenie pod nosem nie pomogło, ale grzebanie w szafie owszem?]
[Myślała, o tym, że nie myślała? Hardcore.]
Położyłam się na łóżku, przewróciłam na bok. Za chwile miałam wstać się przebrać, ale życie wygrało. 
[Och, serio? Nie umarłaś?] 
[Życie zafsze wygryfa…]
Zasnęłam ... 
[Było by miło gdyby to był sen wieczny, ale skoro życie wygrało...]
[…]
[Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma!]

[…] Ivorena 
[…] Fanaa (Która, przeczytawszy analizę, uświadomiła sobie, że jest zboczona.) 
[…] Sphinix (Która wie, że jest zboczona, zryta i co tam jeszcze, i nie musi sobie tego uświadamiać.)

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

Fanaa odkryłą swoje prawdziwe ja <3
Nic dodać,nic ująć.

Prześlij komentarz

 
;