niedziela, 11 września 2011 12 komentarze

Historyja pseudodramionowa, Voldy w bikini i potomstwo Grella.


http://hgxdm.blox.pl/2010/08/Rozdzial-pierwszy.html - oto i danie na dziś. Jak w tytule - ma być o pairingu HG&DM (Hermiona - Draco), jednakże na razie mamy bardzo...niespodziewany wstęp wyjaśniający tajemnicze pochodzenie panny Granger. Ponieważ całość jest niezwykle intrygująca, a Kasia, która wybierała notkę ma pewien fetysz względem owego pairingu, notka dzisiejsza obejmuje analizy aż dwóch pierwszych rozdziałów tej niezwykłej, mrożącej krew w żyłach i tętnicach, historyi. 

Wiadomość z ostatniej chwili: wiecie, że Ivo była w telewizji? Macarena = moc. Nasza sława, nasze pIvo. 
Fajnie. 
I też  uważam, że mogła wziąć ze sobą transparent z adresem naszego bloga.

Smacznego!
 
***
Sierpniowego wieczoru pewna gryfonka siedziała na parapecie w swoim pokoju pisząc esej dla Snapea i już je [je?] kończyłam, 
[To kto to w końcu pisał? Ty czy ona?...] [Rozdwojenie jaźni, fajnie.] gdy usłyszałam krzyk swojej matki, a później ojca. [Bo byli ludźmi kulturalnymi i jedno nie zaczynało krzyczeć, póki drugie nie skończyło.] Niewiele myśląc [Niczego więcej nikt się po tobie nie spodziewał, kochanie.] [Przecież myślenie boli.] chwyciłam swoją różdżkę i zbiegłam po schodach do salonu. Widok jaki zobaczyłam wstrząsnął mną do szpiku kości. Zobaczyłam Severusa Snape'a i Mark'a Zabini'ego,[Rzeczywiście, traumatyczne przeżycie.] [Nie takie rzeczy już czytałam.] gdy ten drugi zobaczył mnie lekko szturchnął swojego towarzysza.
- Snape to ona? 
[Wybacz, ale bez przecinka za „Snape” to zdanie nabiera zupełnie innego znaczenia :)] [A skąd wiesz, że Snape to nie ona?] [Może lepiej nie wnikajmy...]- zapytał, a w jego głosie można było usłyszeć czystą ciekawość.
- Tak.
Na to jedno słowo Mark Zabini drygnął [Przepraszam, że co zrobił?!] i zaczął przybliżać się do nastolatki [„ciągle drgając i śliniąc się” I proszę, zdecyduj się w końcu, czy jesteś narratorem, czy bohaterką tego tworu.] […chyba Cię zignorowała J], a moją jedyną reakcją na zachowanie starszego mężczyzny było cofanie się [Dałabym to „się” po „przygladanie:, brzmiałoby naturalniej.] [No weź, nie wymagaj za dużo!] i przyglądanie [Komu? Sobie czy jemu?] [Też lubię chwalić się błyskotliwymi reakcjami.]. Moją uwagę zwróciły oczy, które było takie same jak moje. [Wiem! Zgadłam! O jest jej matką!] [Albo sklonował jej oczy i sobie wszczepił.] Tę ciszę przerwał Mistrz Eliksirów
- Ykhm... Ykhm... 
[„Sorki, kłaczek...”] Granger - zaczął tym swoim chłodnym głosem [Dlaczego JA nie znam nikogo, kto ma chłodny głos? Wszyscy mają takie normalne, bez temperatury ;//] - chodź z nami to nic nie powinno się tobie stać [„Ale tobie. Za nikogo więcej nie ręczymy.”] - zrobił krótką pauzę - no chyba, że sama zrobisz sobie krzywdę tym drewienkiem - jego twarz wykrzywiał uśmiech, który w jego wykonaniu oznaczał kpinę [W każdym innym wykonaniu oznacza dżem.]  - Expelliarmus - wypowiedział zaklęcie werbalne [Każdy od czasu do czasu lubi powiedzieć coś werbalnie.] i moja różdżka poszybowała do jego rąk.
Mężczyźni zaczęli prowadzić dyskusję w jaki sposób MNIE [To jakiś skrót?] stąd zabrać. A ja? Ja stałam cały czas w miejscu [Zaskakujące…]
[Nie wygodniej byłoby usiąść?] zszokowana, a moje myśli pędziły jak szalone. [Łoho! Wio!] Zastanawiałam się co się stało z moimi rodzicami? [Pewnie nie żyją
J] [Buka ich zjadła!] Co robi[ą] tutaj ta dwójka Śmierciożerców? [Z tego co pisałaś wcześniej wynika, że „prowadzą dyskusję”. :)] Oraz co się ze mną stanie? 
[Usmażą cię na wolnym ogniu i zjedzą.]
[To byłoby zbyt proste, mugolu jeden ty!] 
[Zjedzą jej kota?]
Po krótkiej wymianie zdań, ustalili jak mnie stąd przetransportować. 
[Ułoło. Zmiana tematu...] 
[Ojej, nie nadążam!]
- Córeczko, weź mnie i Seva... - nie dokończył, bo napotkał mordercze spojrzenie mojego nauczyciela - , Severusa [Tak, napiszę to: YAOI!] [Obraza gatunku...] - szybko się poprawił - za rękę, bo będziemy się teleportować. [Genialnie to obmyślili, nie?]
- Nie mogę się teleportować - po raz pierwszy się odezwałam - nie jestem jeszcze pełnoletnia i nie zdałam testów
 
[„Poza tym, „córeczko”...?!”]
[Ta część zdania jeszcze do niej nie dotarła.]
[To pewnie reakcja obronna mózgu przed myśleniem]
- Granger - warknął Snape - masz trzymać się nas za ręce i nic innego masz nie robić. [Uuu!]
- Inteligencje odziedziczyła po matce [Skarżysz się czy chwalisz?] - zaczął mówić sam do siebie Zabini Senior [po czym skończył mówić.] [Znowu te głosy…]
- Zamknij się! - krzyknął już zirytowany Severus.
Całą trójką teleportowaliśmy się zanim zdążyłam zapytać o cokolwiek. [„Niemniej wcześniej chętnie chwyciłam ich za ręce.”] Wylądowaliśmy na idealnie przystrzyżonym trawniku na przeciwko wielkiej willi. Mężczyźni żwawym krokiem ruszyli się do drzwi, z których wybiegła kobieta, której łza za łzą leciały po policzkach, a włosy targał wiatr w różne strony. [O Boże... Wyobraziłam to sobie...] [Ja też…cześć, Grell!] Jak [Chyba: „gdy”/”kiedy”?...] dobiegła do mnie z całych sił przytuliła mnie [Yuri?] [Lepiej na serio skończmy ze zgadywankami…] do siebie i zaczęła szeptać [jednocześnie plując mi do ucha.]
- Już nigdy... Nie zostawimy... ciebie... z tymi... mugolami... moja... kochana córeczko...
[„- WTF?! - pomyślałam.”]
Instynktownie przytuliłam do siebie kobietę i zaczęłam lekko klepać po plecach. [Biedny Grell…] Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłyśmy się w salonie, gdzie nadal byłam tulona przez kobietę. [Ciekawe jak je przetransportowali... Może taczką?] [Kosą.] [Pudełkiem po herbacie?] Jak [„Kiedy”?] [Chyba nadal Cię ignoruje
J] zostałam wypuszczona z objęć, jeden ze skrzatów domowych zaprowadził mnie do sypialni. [„Luzik, tamci rodzice i tak mi się znudzili!”] Nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje, nie wiedziałam co mam myśleć. [Cała Hermiona.] [Wmówię sobie, że nie znam fandomu.] Znużona cała tą sytuacją położyłam się na łóżku i zasnęłam.[Ach, no oczywiście... Kiedy jacyś ludzie zabierają cię z rodzinnego domu, kobieta z rozwichrzonymi włosami [GRELL!] obmacuje cię na środku trawnika, przewożą cię taczką do salonu, a następnie jakiś skrzat prowadzi cię do sypialni: idź spać.] [Brzmi całkiem sensownie.] Gdy się obudziłam poczułam się dziwnie bezpiecznie i tak jakbym spała w satynowej pościeli od zawsze. [Bo satynowa pościel sprawia, że każdy czuje się bezpiecznie.] Wstałam do pozycji siedzącej [Taa... „A potem stałam siedząc.”] [Najwyraźniej ma talent.] i zaczęłam przyglądać się pomieszczeniu, nie zauważając tylko osoby, która siedziała na fotelu ze skóry dopóki ten się nie odezwał [FOTEL...?!] [o.O] [Eee... eee? Dobra, nie wnikam...]
- Hermiono, siostrzyczko. Nareszcie się obudziłaś - powiedział z troską w głosie [Kurde, mieć fotel za brata... Nie ma co, oryginalne.] [To jakaś alegoria kazirodztwa? Ja bym na takim nie usiadła…] [Byli już ludzie-parapety, to czemu nie człowiek-fotel?]
- Blaise? Co ja tutaj robię? Co ty tutaj robisz? [„A, siedzę” – odpowiedział fotel.] Gdzie ja jestem? I czemu powiedziałeś do mnie "siostrzyczko"? - zapytałam lekko zaniepokojona, bo najpierw jego rodzice, a teraz on, Co oni wiedzą czego ja nie wiem? [„Nie pytałam wcześniej, bo byłam na to za głupia.”]
- Bo widzisz, w tegoroczne wakacje okazało się, że jesteśmy rodzinką - zrobił krótką pauzę - siostrzyczko - i uśmiechnął się do mnie [Bardziutko w jego styliku.]
- Rodziną? - wybałuszyłam oczy na chłopaka
- Tak, siostrzyczko - odpowiedział mi nadal uśmiechnięty 
[„- Mamie przypomniało się, że parenaście lat temu urodziła jeszcze jedno dziecko. :)”] [To jakaś pułapka, Grell nie mógł mieć dzieci!] [No cóż... chce się, da się! ]
- Wow - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić [„Uprzednio dodając jeszcze ‘OMFG LOL’”], a potem była już tylko ciemność [„, gdyż oberwałam fotelem w głowę”] [Patelnia byłaby lepsza.].


***
Notka krótka mam nadzieję, że się podoba. 
[A jakże. Szczególnie fotel.] [Jak dla mnie metafora z fotelem była zbyt głęboka.]
Jeżeli są jakieś zastrzeżenia pisać w komentarzach lub na gadu-gadu. [Nie chcę. Nie mogę. Boję się.] [A mi ścięło mózg.]
Mam także prośbę, jak ktoś ma zdjęcie chłopaka o brązowych włosach,
niebieskich oczach i bladej cerze, wyślijcie mi na gadu-gadu(47****9)*
[A co masz zamiar robic przy tym zdjęciu...?] [Fap, fap, fap.] [Ja tam nie wnikam.]

* Ocenzurowałam jej gg, żeby zło się nie szerzyło. Wystarczy, że sama je udostępnia, biedna owieczka.
__________________________________________________________________________
I drugi odcinek. O tak, tu robi się ciekawiej...
***
Leżałam udając, że śpię, bo potrzebowałam somotności [Czego...?] [ale hardkor] [Mi tam wystarcza dostęp do Internetu i herbata…], chwili ciszy. Przede mną piętrzył się stos pytań na które nawet nie znam odpowiedzi [Naturalnie, bo gdybyś znała, nie piętrzyłyby się tak nachalnie.], ale jak popytam Blaisa to może mi pomoże w tym trudnym dla mnie czasie. [I w taki oto sposób stos pytań, na które NAWET nie znała odpowiedz, zaczął piętrzyć się przed owym biedakiem.] "Nie dość, że mamy owumety […owutemy już znieśli?] to jeszcze dowiedziałam się, że jestem siostrą [fotela] Zabiniego. Zaraz! Co ty wygadujesz?! [Ona coś mówiła?] [Kto? Co? Gdzie? O co w tym chodzi?] Hermiono opanuj się! TY jesteś tylko głupią szlamą [Ojoj? Niska samoocena?] [Tak bywa, gdy twoją matką jest Grell, a bratem fotel…] [A ojcem pewnie zupa szpinakowa.], a nie czarownicą czystej krwi. [Bo czarownice czystej krwi nie mogą być głupie.] Przecież to nie możliwe -zaczynałam myśleć [Nie kłam mi tutaj.] coraz to histeryczniej [a także masakryczniej oraz alegoryczniej], ale na szczęście nie dame mi było użalanie się nad sobą, bo usłyszałam szepty, gdzieś koło mojego łóżka. [A szepty, jak zresztą wiemy, totalnie przeszkadzają użalaniu się.] [Zwidy są gorsze, wiem z doświadczenia.]
- Synku idź zjedz śniedanie. Od wczoraj nic nie jadłeś, my przy niej posiedzimy i [przypilnujemy by nie uciekła] jak [ją rozwiążemy] się obudzi to ciebie zaraz zawołamy [na ciąg dalszy tortur. Yaaaay…]
- Nie ma mowy matko [ależ tak, synu!], dopiero pójdę jeść jak i ona pójdzie oraz jak wstanie [Rany, jakie poświęcenie. A przez poprzednich sześć lat ich znajomości pałał do niej żywą niechęcią.] [Na dodatek oczekuje od niej, że najpierw pójdzie zjeść, a potem dopiero wstanie.]
- Kochanie nie...
- Powiedziałem: NIE i niezamierzam zmieniać zdania [Ja bym zmieniła w nim ortografię. Albo tą kropkę przynajmniej dodała, to przecież tak niewiele...] [POWIEDZIAŁ: NIE!]
- Nie [galopuj] mów takim [stołem] tonem do swojej [herbaty] matki.... [O! To tutaj jest kropka z poprzedniego zdania!] [Teraz to zdanie jest o wiele ciekawsze!]
Nie skończył Mark mówić tego zdania, bo [przestał byc Markiem] momentalnie otworzyłam oczy i znalazłam się w pozycji siedziącej. [Dzięki temu, że otworzyła oczy. Ach.] [„No co?!”] [Zamontowali w łóżku sprężynę i podłączyli ją do jej powiek. Ledwo otworzyła oczy i bdzium! Sprężyna zadziałała.] Rozejrzałam się po pokoju i stwierdziłam, że nie znajdujemy się w Malfoy Manor [Ee? Aż tak lecisz na mojego biednego Dracona, że aż byś chciała, żeby rodzina Zabinich cię do niego porwała?...] tylko gdzieś w północnej częsci Francji nad samym morzem. [Domek na molo.] [Rozejrzałam się po pokoju i już wiedziałam, że jestem na południu granicy narnijsko-chińskiej nieopodal krainy krasnoludów.] Tę niezręczną ciszę przerwała Pani [Fajne imię.] [Z tego co pamiętam, na imię miał/a Grell!] Zabini
- Oh... Kochanie, jesteś głodna? My już śniadanie zjedliśmy i nie wiedzieliśmy czy ciebie [odwiązać od tego grzejnika] obudzić czy [upiec na rożnie, koniecznie z rozmarynem] nie, a później przyszliśmy tutaj i siedzimy [„ano, siedzimy”], a Blaise - posłała pełne troski spojrzenie w stronę syna [Ivo posyła spojrzenie pełne troski po kolei w stronę wszystkich zgromadzonych.] [Jednak nie posłała go Fanie, bo ta zamieniła się w jednorożca i uciekła do kerfurowskiego stoiska  z pasztetami.] [Mój parapet mnie obroni. Przed wami wszystkimi.] - to nie opuszczał twojego pokoju [jak na fotel przystało…] odkąd zabraliśmy ciebie z posiadłości Malfoy'ów [WTF?! Co to kurna, hotel...?] i nawet  nie zszedł na śniadanie, ani na żaden inny posiłek - kobieta zaczęła mówić coraz to szybciej, aż jej tchu brakło co wykorzystał Pan [ Pan - grecki bóg opiekuńczy lasów i pól, strzegący pasterzy oraz ich trzody. Niezłe towarzystwo w domu mają.] [Nie lubiłam go, miał kopyta.]  domu
- Monico daj dziewczynie dojść do siebie to musi być dla niej trudne. [Szczególnie, że nikt jej nie powiedział o co biega.] [I tak by nie zrozumiała…] [Z nimi to nigdy nie wiadomo.] Zostawmy ich samych - tutaj zwrócił się do swojego syna - synu wytłumacz jej wszystko o co ciebie tylko zapyta [„skąd się biorą dzieci?”] [„co to jest słownik, i jak się go używa?”] i pomóż jej z czym tylko nie da sobie rady [Innymi słowy: zostań jej przydupasem :)] - po tych słowach wraz z swoją żoną wyszli z pokoju.
Wstałam z łoża i zaczęłam przechadzać po pokoju oglądając moje rzeczy, które albo zostały przeniesione tutaj albo zostały zamienione na magiczne [, ale niestety nikt ich tu nie przyniósł.] . Niepewnie otworzyłam garderobe nie wiedząc co mogę zobaczyć tam [Stawiam na zmutowaną galaretkę truskawkową.] i bardzo się zdziwiłam, gdy zobaczyłam swoje rzeczy [Nuuuda.] starannie włożone kolorami [wkładanie czegoś kolorem wydaje się intrygujące], lub fasonami i dołączoną karteczkę
Droga Hermiono,
Tak wiem, w poprzednich latach nie za bardzo się dogadywałyśmy ze względu na twoje pochodzenie, ale teraz jak dowiedziałam się, że jesteś siostrą Zabiniego to wiedz, że zawsze możesz liczyć na moją przyjaźń [„lubię cię, bo jednak nie jesteś szlamą” - założę się, że każdy chciałby coś takiego usłyszeć].
Pparkinson.
[Och, jak miło. Bo wiadomo, że czystorwiści czarodzieje zawsze pałają do siebie gorącą sympatią.]
- Tak, też się zdziwiłem kiedy ją zobaczyłem buszującą w [zbożu] twojej garderobie i układającą jednocześnie zachwycającą się ciuchami [Oj tak, bo wszystkie ubrania Hermiony wyglądają jak spod igły najlepszych projektantów.] - odezwał się głos za moimi plecami [Od głosów się zwykle zaczyna...].
-Aa! Blaise! Przestraszyłeś mnie! - powiedziałam lekko oburzona i wystraszona , gdy zobaczyłam kto był przyczyną mojego strachu . [Przestraszył wystarszoną strachem.] [Straszne.]
- Siadaj - poklepał obok siebie miejsce na skórzanej kanapie [efekt byłby mocniejszy, gdyby poklepał je nad sobą] [Fotel na kanapie?...] - muszę ci coś powiedzieć - widząc moją zdezorientowaną minę dodał - o tobie [„a to spoko”].
Posłusznie usiadłam obok niego i z szeroko otwartymi oczami wpatrywałam się w chłopaka, który lekko odchrząknął i zaczął moją [Ekhem?] opowieść
- Posłuchaj pewno zastanawiasz się, jak to się stało, że jesteśmy rodzeństwem, [Nie no, to jest akurat banalnie proste, któreś z rodziców zrobiło skok w bok.] więc słuchaj mnie uważnie i mi nie przerywaj - dodał puszczając oczko w moją stronę [Ojej, bo się zarumienię.] [Kazirodztwo! Jak w „Vampire Knight”!] - a więc tak: moja to znaczy nasza matka miała romans z jakimś nieznajomym facetem i zaszła z nim w ciążę. [Dla niej też był nieznajomy?...] [A myślałam, że to ja mam dziwną rodzinę.] Niestety była już w małżeństwie z naszym ojcem, a gdy on dowiedział się o "wyskoku" swojej żony i o ciąży, bardzo się wściekał, ale [teraz, po tych kilkunastu latach, kocha cię nad życie] Monica masza matka, donosiła swoją drugą ciążę, czyli Ciebie siostrzyczko. I wtedy Czarny Pan zdecydował, aby Ciebie ochrzcić. Starzy wybrali Jego na twojego ojca chrzestnego... [[OMFG]Lol.] [Moja kanapka wyciągnięta po dwóch miesiącach z plecaka wywołała na mnie większe wrażenie, przykro mi.]
- Moim ojcem chrzestnym jest Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymówić?! - spytałam z szokiem wypisanych na twarzy, a głos mi drżał [W szoku chyba nawet przestałaś mieć jakiekolwiek pojęcie o co ci chodzi.]
- Miałaś mi nie przerywać [„Mwahaha, niczego nie obiecywałaam!”] - skarcił mnie starszy brat - a wiec [czarownic odbędzie się w piątek o północy, serdecznie zapraszam :]] [Przyniosę żelki!] [Mam czarnego kota na zbyciu.] .. Na czymm to ja skończyłem?..
- Na tym, że moim ojcem chrzestnym jest...
- Znowu mi przywasz [Hę?] mała.
- Tylko nie mała, to że młodsza nie znaczy, że mała. [Nie przeszkadzało jej to, że odpowiedź na pytanie nazwał przerwaniem.] [Przywaszeniem, nie przerwaniem. To jest różnica. ]
- Rodzice wybrali Jego na twojego ojca chrzestnego i jednocześnie Powiernika Tajemnicy. Ale później to było jakieś 2-3 dni po uroczystości [a jeszcze później to był tydzień po uroczystości!] cała trójka stwierdziła, że możesz zagrozić reputacji rodziny [ponieważ zaczęłaś ćpać i się puszczać mając 3 miesiące] i oddali Ciebie na wychowanie tym mugolom twierdząc, że będziesz bezpieczniejsza [Faktycznie, inaczej "zagrażając reputacji rodziny" mogłaś narazić się na niebezpieczeństwo. ] [Tak, mimo nagonki na mugolaków u nich stanowczo była bezpieczniejsza.] [Przecież sens jest przereklamowany, czyż nie?] -  po tych słowach prychnął jak wściekły kot [, a piana prysnęła mu z pyska.] [Mój kot nie prycha, od razu gryzie.] - ale dostałaś list z Hogwartu. Niedawno, to było chyba pod koniec 6. klasy dowiedzieli się o tobie [Wcześniej nie wiedzieli o całej tej hecy ze zdradą, chrzcinami i podrzucaniu mugolakom.] [Co żeście brali, i gdzieżeście to kupili? Też chcę!] - puścił mi peskie oko [Jak się puszcza "perskie oko"? x.x] [A jak się puszcza „peskie”?!]  i postanowili wybłagać u Czarnego Pana o to [lub wybłagać o tamto], aby mogli wziąść Ciebie na dalsze wychowanie jak własną córkę [Ona chyba jest ich własną córką. A może coś mi się pokręciło…].  I tak się tutaj znalazłaś - dodał ostatnie zdanie z uśmiechem
- Zaczekaj....
- Mi się Miona nigdzie nie śpieszy [Skąd wiesz, że ci się Miona nie spieszy? Może ją spytaj najpierw?!]
- Moim ojcem chrzestnym jest - przełknęłam głośno ślinę - Lord Voldemort? - zapytałam szeptem, który był ledwo słyszalny dla osoby, która siedziała obok mnie
- Zgadza się. Dla ciebie jest wujkiem, a i jeszcze jedno. Nie bój się mówić do niego "wujku" zobaczysz, że nie jest taki straszny [ja pierdolę] - widząc moje spojrzenie zrefleksował się [co zrobił?!] - tak jak go opisują nie jest taki straszny [W tym opisie jest straszniejszy niż kiedykolwiek wcześniej.]
- I ja jestem czarownicą czystej krwi?
- Oczywiście, że tak - [Oczywiście, chociaż twój biologiczny ojciec jest "jakimś nieznajomym facetem".] [Pewnie chodził w masce. Ale perwersja.] odpowiedział mi takim tonem jakby tłumaczył coś osobie opóźnionej [Czyli takim jakim powinien.] [Tutaj nic nie jest, jakie być powinno.] - a teraz chodź na śniadanie i radziłbym ci się przebrać w jakieś świeże ciuchy bo te [są nieświeże] masz na sobie już jakieś 10 godz. [Pff, ja zwykle mówię „h”, krócej wychodzi.], bo tyle spałaś
- Ile spałam?!
[- A co, ogłuchłaś...?]
[- CO?!]
- 10 godzin, ale idź się przebrać, bo jak nie to...
- To co? - zapytałam odważnie
- To będę musiał Cię - zrobił krótką przerwę – [przejechać kombajnem] załaskotać na śmierć! [x.x] [Będę płakać. Nie wiem tylko, czy z rozpaczy, czy ze śmiechu.] – i [wsiadł na kombajn] zaczął mnie łaskotać
Zaczęłam przed nim uciekać, ale [kombajn był szybszy] już po kilku krokach w całej willi było słychać nasze śmiechy [fakt, kombajny są zabawne] i moje proszenie aby przestał. Tak zajęci zabawą nie zauważyliśmy, że przygląda nam się trójka czarodziei. [Skąd oni w tamtym pokoju?/Jak daleko ona uciekła? x.x] Wszyscy wymianili ze sobą spojrzenia po czym głos zabrał  ojciec
- Dzieci uspokójcie się. Blaise daj siej [boszz, przecież kombajn nie sieje ;/] [Nie znają się, nieuki, nooo!] spokój. Niech się przebierze [przy czterech facetach] [A czemu by nie?], bo ma gościa i jeszcze musicie zjeść jakiś posiłek.
- Gościa? - powtórzyłam głucho, gdy przestałam być łaskotana i uspokoiłam się
- Tak - tym razem głos zabrała matka [sory, przy trzech facetach i Grellu] - pośpiesz się. Czekamy na was w jadalnii [jadalnije zrobiły się modne ostatnio].
Po czym rodzice wyszli [Ekhem, ekhem. Miało być troje czarodziejów. Przyszedł z nimi ojciec Hermiony, czy jak?...] [Nie wspomniała o nim, bo jest nieznany.] [A może to była dwumetrowa kukurydza w przebraniu?]. Chłopak pokazał mi, gdzie  jest łazienka i szybko wzięłam prysznic, ubrałam się w mugolskie ciuchy i zrobiłam różdżką subtelny makijaż. Wyszłam z łazienki i wpadłam na kogoś. [Zakład, że to Dracon?] [Dracon? Raczej latający, zmutowany koń z mackami zamiast grzywy i kopytami w kształcie soczku Frugo! Ty to masz wyobraźnię…] [Kukurydza byłaby lepsiejsza.] Nie oglądaliśmy się za siebie tylko szybko zeszliśmy po schodach i [ignorując osobę, na którą wpadłam] [Teraz jest czystej krwi i może ignorować.] poszliśmy do jadalni zjeśc śniadanie. Przy stole siedziało troje czarodziejów, wszystkich rozpoznałam. Byli to nasi rodzice i ... mój ojciec chrzestny. Instynktownie cała zesztywniałam, jednak nikt nie zwrócił na mnie uwagi [O, moje dzieckoktórezobaczyłamposzesnastulatach…oo, i jest szczypiorek!] tylko Zab [Zab? Chodzi o Zakłady Artystyczno-Badawcze?] szepnął mi do ucha
- Usiądz na krześle zajmij się jedzeniem tak jakby nigdy nic
Zrobiłam to co mi polecił [nawet „dzień dobry” nie powiedziała?!] [A to kanalia…]. Zaczęłam jeść, ale w gardle zrobiła mi się gula i nic nie mogłam przełknąć. [Było popchnąć palcem.] Odłożyłam sztućce i zaczęłam [jeść [nosem] rękoma] wpatrywać się w osoby siedzące obok mnie i naprzeciwko przy stole. Ciszę przerwała Monica
- Hermiono chcielibyśmy Tobie przedstawić kogoś - zaczęła niepewnie nie patrząc mi w oczy tylko zezując gdzieś w bok - to.. - głos jej uwiązł w gardle
- Ja już wszystko wiem - odpowiedziałam i moje policzki zmieniły kolor z bladego na delikatny różowy - Lord Voldemort - pokazałam sztućcem na mężczyznę  siedzącego naprzeciw mnie […lepsze to, niż wskazywanie palcem.] - jest moim ojcem chrzestnym - uśmiechnęłam się delikatnie w stronę mężczyzny, na co on odwzajemnił mój uśmiech. [Ach. A jeszcze w dniu swojego porwania zapewne martwiła się jak pomóc Harremu się go pozbyć.] [Jego uśmiech z pewnością był uroczy.] [Wyobraziłam to sobie. Straszne.]
Wszyscy odetchneli z ulgą, a mężczyzna, o któm była mowa wstał i podszedł do mnie i przytulił ją szepcząc do ucha
- Miło ciebie w końcu poznać [Oczywiście. W końcu jak miałeś ją poznać, skoro na wszystkie imprezy zapraszałeś tylko Harrego.] [A jego własna chrześnica siedziała sama i nikt jej nie chciał mordować!] [Jaka ona biedna.]
Na ten gest nie był nikt przygotowany wszyscy wybałuszyli oczy i wstrzymali oddech jednoczeście czekając na moją reakcję
- Ciebie też miło poznać.. wujku.
[ „’żartowałem’ powiedział wujek i pierdolnął we mnie avadą”]
Po zjedzonym w ciszy posiłku z bratem poszliśmy do ogrodu, gdzie później zostałam oprowadzona po całej willi. [W ogrodzie oprowadzono ją po willi. Jak miło.] Jak już swobodnie poruszałam się po budynku przebraliśmy się w stroje kompielowe [Jakie?] i zaczęliśmy pływać w basenie [Voldy w basenie :3] [Tego już sobie wyobrażać nie będę.]. Bawiliśmy się jakbyśmy od zawsze byli rodzeństwem. [Widać, że dziewczynka nie ma problemów z dostosowywaniem się do otoczenia.] [To się stoicyzm nazywa!] Tak minęły nam reszta wakacji, na pokątną nawet nie musieliśmy iść, bo potrzebne rzeczy kupili nam Mark i Monica, a my musieliśmy się tylko spakować.  Bardzo mi brakowało przyjaciół szczególnie Harry'ego, bo z nim mogłam o wszystkim porozmawiać [Harry, Harry, a, Voldemort to mój wujek~!]. I nie dostałam od nich żadnej sowy, bo ja nie pamiętałam aby do nich napisać [Bardzo mi ich brakowało, ale o nich nie pamiętałam, w efekcie czego również nie napisałam do nich.] [To ma sens! A nie, czekaj, jednak nie ma.] [Jaka szkoda.], czego mam nadzieje nie będą mi wypominać. [„Skąd, Hermiono, miałaś prawo zakumplować się ze śmierciożercami i zapomnieć o nas z tego względu!”]


[...] Ivo. Podziwiam AŁtorkę, gdyż czytając jej opowieść mam ochotę analizować ją bez końca.
[…] Fanaa. Nie podziwiam AŁtorki.
[…] Sphinix. Nie dam im się.
 
;