niedziela, 11 marca 2012 3 komentarze

Matka niezgodna z zasadą decorum, kaloryfer i trochę o rosnącej popularności filmów dokumentalnych.

Witam!
Fanaa po drugiej stronie. Nie, nie lustra. Ściany też nie. Nieważne.
Dziś mamy cuś. Cuś to miałam zamieścić dawno temu, ale wolałam wprowadzić Czytelników (których szanuję, bo po lekturze tegoż bloga jeszcze żyją) w słodki stan niepewności i tak dalej. Naprawdę.
Wracając do cusia: jest to wspaniale napisane fanfikszyn o supergwieździe Demi Lovato i o jej wielkiej szansie, jaką jest rola w filmie dokumentalnym "Camp Rock". AŁtorka funduje nam nie tylko świetnie zarysowane postaci oraz oryginalny zapis treści, ale także trzymającą w napięciu i pełną zwrotów akcję. Oprócz tego możemy dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy związanych z pracą nad filmem i zepsutymi kaloryferami. 
Oryginał tu.

Uwaga! Kolory są dostosowane do obecnego szablonu, który zaraz Nieszanująca Cudzej Pracy Nix zmieni mi na czarno-czarny, gdyż z okazji niedzieli otrzymała uprawnienia administratora. 
I informuję, iż kolory przyznałam losowo.

Endżoj.


 ***
-Ty też na kasting?-zapytała cicho blondynka wychodząca zza drzwi.
[„-Nie, ja przyszłam kaloryfer naprawić.”]
[Kłamiesz! Kaloryfery nie potrzebują naprawy, są zbyt epickie!]

Brunetka kiwnęła głową.
[Oby każdy tu miał inny kolor włosów, bo się pogubimy.]
[Ale pamiętajcie, że na turkus ja mam monopol!]
[Ciekawe, czy będą mieli imiona, czy ograniczymy się koloru włosów.]

-No to możesz wchodzić.-fochneła (…)
[…miałam to jakoś skomentować, ale niech ktoś inny to zrobi, bo zejdę.]
[Intryguje mnie jak można „fochać” w miejscu tak wyraźnie do tego nie wskazanym.]
[Właśnie. To przecież zbrodnia pokroju rzucania papierków na chodnik!]
 (…) i poszła korytarzem do drzwi..
[Zapominając, że właśnie zza nich wyszła.]
[Może ona tak gusta.]

Ciemnooka (…)
[Szaleństwo z tymi peryfrazami.]
[Może nie starczyło kreatywności, żeby nadać tym stworom imiona.]
 (…) lekko uchyliła drzwi i usłyszała głos
[- Avada Kedavra!]
-Kasting zamknięty.
[Też ładnie.]
Proszę wyjść.
[ciekawe, że castingi nagle tak działają]
[No weź, po co komu realizm w opku...]

-A..ale ja czekam od rana ..Proszę mnie przesłuchać.

[„-Dobra... W  takim razie co robiła pani w piątek trzynastego o godzinie 16:47?”]

Mężczyzna popatrzył na nią i westchnął
[- Nie, spierdalaj.] 
- No dobra .Poczekaj tu.
I wyszedł. Po 5 minutach wrócił z jeszcze trójką jurorów . Których miny były wyraźnie krzywe.
Kapryśnie zasiedli na fotelach (…)
[to musiał być ciekawy widok]
[To musiało być ciekawe przeżycie]
(…) i patrzyli na dziewczynę.
[Niesamowite. Patrzyli na nią, to takie... fascynujące!]
[„Co ja pacze?”]

-No...śpiewaj-poganiał ją [Megazord, w którego transformowała się czwórka ludzi z poprzedniego zdania].
-Who will I be
  It's up to me
All the never ending possibilities
That I can see
There's nothing that I can't do
Who will I be
Yes I believe
I get to make the future what I want to be
If I can make up any one and know the choice is up to me
Who will I be
[…]
[Nie napisała czyja to piosenka, czyli ją sobie przywłaszcza. Zaskarżmy ją! :D]
[*paczy na ramkę po prawej* To jeszcze cytat czy już plagiat?]
Gdy skończyła spojrzała na siedzących naprzeciwko niej , milczących ludzi [i Housa].
-Kaśka ..-szturchnął mężczyzna siedzącą obok kobietę (…)
[Niiiiiiiijeeee.... Zmieniam imię.]
-Co!?
-Wiesz co robić...[zakopać żywcem!] [Nadziać na widły...?] [Na stos heretyków!]
-Ok.-
Kobieta wyjęła z teczki [łopatę] [PRL'owskie akta] papiery i zaczęła [kopać] kreślić.
-Możesz mi podać swój numer komórki ?
[- Nie trzeba, jedną tylko mamy.]
[- Ale tej, w której przechowujemy ziemniaki?]
[Nie lubię zmieniaków.]
- Eeee tak jasne.
 [Nie podaje się numerów obcym. Chyba, że to przystojny nieznajomy, który właśnie zaprasza cię do kina na „Piękną i bestię”.]

-Dzięki.A jak się nazywasz?

-Demetria Devonne Lovato (…)
[A nie Mary Sue?]
[A ja się ładniej nazywam :D]
[Wiemy.]
-popatrzyła na nią
-Zadzwonimy do Ciebie. -i uśmiechnęła się -Noś telefon przy sobie.:)
[„- Nie C:”]

Dziewczyna kiwnęła na dowidzenia [, lecz Dowidzeń zigorował ją] [A to cham!] i wyszła
Szła ulicą, było już ciemno. Nie dziwota (…)
[, „że jest biała! Matka w oknie ciągle tkwiła, wzrok tylko w śniegu topiła!” – Aleksander Puszkin, „Baśnie rosyjskie”, przekład Wandy Grodzieńskiej, wydanie I, Warszawa 2002].
Była jesień. Dallas zdawało się nie mieć ludu.
[Ludu, mój ludu...]
[...czemuś mnie opuścił...]
Nigdzie nie było żywej duszy.
[Fanaa wszystkie wpieprzyła.]
[A martwe były?]
 Tylko ciche pogwizdywanie wiatru.
-Nareszcie-myślała- nareszcie wyrwę się z tej dziury!!..
I pobiegła do domu. Szczęśliwa ,że może spełnić się jej  największe marzenie.

Następne tygodnie mijały w coraz bardziej męczącej niepewności.
Pytania w głowie czy się dostała czy nie dawały się we znaki
[W głowie pewnie się dostała :D].

Lecz któregoś dnia telefon w jej kieszeni zaczął wibrować i usłyszała swoją piosenkę. [Ustawiła swoją piosenkę jako dzwonek? x.X Chociaż gdyby tak ustawić moje wycie jako budzik...]
[Pomyślałam, co by było gdybym ustawiła swoje... rodzina by mnie zabiła.]
[Ciebie? Ja mam Nyan Cata :D]

Na okienku ukazał się nieznajomy numer ,szybko odebrała i..
-Tak słucham?
-Demetia eee znaczy panna Lovato?

[„- Nie, Kasia. C:”]
Dziewczyna uśmiechnęła się.Nie ktoś pierwszy nie wie jak wymawiać jej imię
[Tak. Faktycznie w ch*j trudne.].
-Tak to ja .W czym mogę pomóc ?
-Chciałam pani przekazać ,że dostała pani role w najbardziej znanym filmie jakim będzie Camp Rock.
[HAHAHAHA. A co to?]
[Pewnie jakiś dokument. Ale bym ręki za to nie dała.]
 Czy mogłabym się z panią spotkać jutro w kawiarni Piss Coffe o 16:00?
[Piss. Coffe. Właśnie padłam, bez odbioru.]
[Czy to dziecko ma świadomość co to znaczy? :D]
[Mam nadzieję, że nie.]

-O rany..ee to znaczy tak. Oczywiście ,że tak.
-Tak więc do zobaczenie.
I się rozłaczyła. Demi myślała ,że padnie tam z wrażenia.
[Mogła to zrobić. Było by szybciej i przyjemniej.]
Szybko zerwała się z łóżka i pobiegła do matki.
-Mamo!!!!!!!!!
[„- Spierdalaj!!!”]
[„Ludzie, którzy używają więcej niż trzech wykrzykników lub trzech pytajników, to osoby z zaburzeniami osobowości" - Terry Pratchett]

-Co się stało córciu?-wystraszyła sie kobieta
-Mamo..zadzwonili..!! Dostałam ją ..Dostała rolę,!!!!
[To ty, czy jakaś ona?]

-AAAAAAAAAAAAAA!! -wykrzyczała starsza.
Pomimo tego ,że była matką czasem zachowywała się jak dziecko.
[Pomimo bycia stołem czasem zachowuję się jak lampa, lecz hier kommt die Sonne, ale ogólnie to mogę zjeść zupę pomidorową, aczkolwiek za burakami nie przepadam. Dysponując owymi informacjami łatwo dochodzimy do wniosku, że misie polarne nie mają w zwyczaju oglądać wiadomości wieczornych w niebieskich kapeluszach.]
[Ivo gusta.]

Zawiesiła ręce na szyi córki [po czym zaczęła ją dusić].
-Kochanie tak się cieszę.!!
[I nie martw się, z siną twarzą ładnie wyglądasz!]

-Mamo! Kocham cię..-i ucałowała ją.
Dziewczyna ledwo wytrzymała do 16 .
Tak więc już o 14 wyszła z domu aby sie nie spóźnić.
[No to chyba nie wytrzymała, a nie „ledwo”.]

-Cześć Demi.Mogę tak do ciebie mówić?
[„- Nie C:”]
Siedząca podskoczyła z przerażenia.
[Faktycznie, imię straszne.]
Obróciła się i ujrzała znajomą twarz kobiety z kastingu.
-Dzień dobry. Tak oczywiście.
-Posłuchaj. Mnie uważnie.
 [Możesz też. Zatańczyć.]
[Proszę, nie. Darujcie mi tego.]
Mam 15 min.
Camp rock będzie nagrywany w Kanadzie .Więc musisz się przygotować na rozłąkę z rodzicami.
Demi poczula ucisk w sercu. Ale Kaśka tego nie zauważyła.
[Mimo, że przecież były zrośnięte tułowiami.]
[Ja nie chcę być zrośnięta tułoooowiem...]

-Wylatujemy z Dallas. Weź ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy.
[Trochę, jak przy deportacji.]
[Jak przy wymarszu do Helmowego Jaru :D]
Tam dokupisz resztę.
-Dobrze.
Kobieta zaczęła się zbierać gdy nagle przypomniało jej się ,że nie powiedziała jej kiedy wylatują.
-AA..jeszcze jedno.. Wyjazd jest za 2 tygodnie.
Do zobaczenia.
[To brzmi jak groźba.]
-Tak do zobaczenia-odpowiedziała bez entuzjazmu.
Kaśka zniknęła (…)
[Pyk! Nie ma mnie :D]
(…) a Demi jeszcze przez chwilę siedziała nieruchomo. Po czym wstała i poszła do domu. [Poruszające.]
[NIE. O. Mój. Boże. O-ona poszła do domu? Tak... po prostu? Palpitacji dostanę!]

W budynku czekała już na nią matka.
-I jak?
[„- OMG, mamo, masakra, w ogóle tego...! No i wiesz, no ten! No i to! I w ogóle! I chuj.”]

-Mamo ..zapomnij..Nigdzie nie jadę.
-Jak to? Rozmyślili się?
[„-Tak, jak mnie obejrzeli już na trzeźwo.”]

-Nie...-usiała przy stole opierając ręce na łokciach.
-To co się stało?
-Ten film będzie nagrywany w Kanadzie. Będę musiała cię zostawić.
-I co?
[- wykazała się znieczulicą jej matka.]

-  Jak to co? (…)
[Budyń.]
[Przecież ja nie znam kanadyjskiego!]
(…) Wiesz ,że tego nie zrobię.
-Demi przestań.Dam sobie rade..
[Czytaj: wypierdalaj w końcu z domu, dziecko.]
[I nie próbuj wracać. Zaraz dzwonię po mojego gacha.]
Dziewczyna spojrzała jej w oczy .Miała w nich łzy i czuła ,że zaraz wybuchnie.
[Będzie KABUM?! :D]
-Ojciec chciałby abyś tam pojechała.-pocałowała ją w czoło i starła łzę spływającą po policzku.
-Dobrze.:)
-Noo...to teraz mów kiedy jest ten wyjazd?
I oby nigdy się nie dowiedziała. Amen.
Oby jak najszybciej i na jak najdłużej.
Alleluja!

[…] – Fanaa. Wpieprzyłabym czekoladę. Alpen Gold. Truskawkową.

[…] - Ivo. Narobiłaś mi smaku na czekoladę. W ogólności.
[…] Sphinix

 
;