Witajcie! Tutaj Fanaa z edycją. Znalazłam prawdziwą kopalnię rozpaczy grammar nazi i tym podobnych. Przyznam, że jest mi z tym źle.
Dziś przebrniemy przez bardzo oryginalną opowieść o dziewczynie. I to wszystko. To znaczy, Wy przebrniecie, ja skapitulowałam gdzieś w połowie. A może nawet nie.
Z racji, że dzisiejsza analiza popełniona została na podstawie bloga, który bynajmniej opuszczony nie jest, będzie miała charakter bardziej dydaktyczny, niż udupiająco-terapeutyczny.
Z racji, że dzisiejsza analiza popełniona została na podstawie bloga, który bynajmniej opuszczony nie jest, będzie miała charakter bardziej dydaktyczny, niż udupiająco-terapeutyczny.
Dziewczyny, jebnijmy poziomem!
Jebnąć mogę, ale czy poziomem...
Ja bym preferowała siekierą... albo piłą...
Dobra, nie wierzę już w to, co napisałam.
Powietrze przepełniło się wonią jesiennego deszczu. Dziewczyna o długich czarnych włosach siedziała w ławce (…)
[nawiedzona ławka…]
[Siedziała w ławce. No normalnie fascynujące.]
Jebnąć mogę, ale czy poziomem...
Ja bym preferowała siekierą... albo piłą...
Dobra, nie wierzę już w to, co napisałam.
Powietrze przepełniło się wonią jesiennego deszczu. Dziewczyna o długich czarnych włosach siedziała w ławce (…)
[nawiedzona ławka…]
[Siedziała w ławce. No normalnie fascynujące.]
(…) przy oknie.
[Podejrzewam, że to będzie dramat szkolny. Innych ławek przy oknach nie widziałam.]
Jej kryształowo niebieskie oczy wpatrzywał (…)
[*dobywa słownika*…wpadać, wpaść, wpatrywać się, wpatrzony…przykro mi, aŁtoreczko, takie słowo jednak nie istnieje.]
[Jak to, nie można się wpatrzywać? :<]
[Taaa, smutamy.]
[*dobywa słownika*…wpadać, wpaść, wpatrywać się, wpatrzony…przykro mi, aŁtoreczko, takie słowo jednak nie istnieje.]
[Jak to, nie można się wpatrzywać? :<]
[Taaa, smutamy.]
(…) się w przestrzeń gdzieś za otwartyn [Tak. Zdecydowanie.] oknem.
-Is Still! [Co?]
Dziewczyna nie zareogwała.
[Jeśli „zareogwała” nie ma nic wspólnego z czekoladą Areo, to przykro mi, aŁtoreczko, ale lecisz serią literówek jak sanitariuszka z „Bitwy Warszawskiej” z ckm-u po bolszewikach.]
[Mnie Natasza nie jarała :|]
[Nawet nie wiem kto to, ale jak patrzę na to opko nadal czuję się mądra.]
Po paru sekundach kilka znajomych z klasy zaczeło [Serio?] się na nią z zdziwieniem patrzeć.
-Isabel Still! Obecna?
[Ach, to na nią tak wołają…]
-Jestem!
[…głodna i wpieprzyłam wszystkie spacje zza myślników...]
[Fanaa! To Główna Bohaterka! Spacje są po prostu jej niegodne!]
Odrzekła dziwacnie (…)
[Na mój dusiu, dyć worce świarnego godania, ka tam dziwacnie!]
[To ten moment,w którym zaczynam nucić „Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił?”]
(…) orzywiona.
[AŁtoreczko. Musimy porozmawiać. Pszczółki, motylki, słownik i te inne, kojarzysz?] [Tak, to zdecydowanie ten moment.]
-Jesteś, ale nie tutaj. Od paru dni tak juz wpatrujesz się w to okno.
[Przez parę dni w ogóle nie wychodzi ze szkoły, a nauczycielkę martwi tylko to, że patrzy w okno. Co za ludzie.]
[Ale to nikt jej od niego nie oderwał? Nawet sprzątaczki? One mają dar przekonywania…]
[Pal licho sprzątaczki, co z potrzebami fizjologicznymi?]
Co się dzieje?
-Nic. Przepraszam.
-Dobrze.
Powiedziała szczupła nauczycielka (…)
[A gruba jej przytaknęła.]
[Gdyby była gruba, powiedziałaby inaczej. :|]
(…) piskliwym głosem, poprawiając prostokątne okulary. Isabel mimo wszystko spojrzała ostatni raz przez otwarte okno po czym je zamkneła.
[Od teraz mogła patrzeć przez zamknięte, ale to już nie było to samo.]
[Oczywiście, że nie. Było niemyte, bo sprzątaczki nie mogły się do niego przedrzeć.]
-Co się dzieje Isi?
Zapytała ją dziewczyna o jasnych włosach siedzącaobok.
-Nic. Mma (…)
[…?]
[Tak, na pewno właśnie o to chodziło. Pewnie jest fanką.]
[Nie rozumiem.]
(…) takie dziwne wrażenie, że coś się święci! Tara.
[Chwila…rozkminiam, co masa opakowania towaru ma do akcji…]
[Święcone akcje sprzedają w opakowaniach.]
[Nie wiem czemu, ale jak na to patrzę zaczynam mieć łzy w oczach.]
iI to coś złego.
Tara była przyjaciółką Is od kiedy nauczyła się chodzić.
[Przedtem Is zbyt szybko uciekała.]
[Wcześniej przyjaźń była wykluczona, bo nie mogły razem chodzić na zakupy.]
-Mam nadzieje, że to tylko przeczucie.
Isabel uśmiechnełasię bezradnie tylko.
[Takie ubóstwo w ekspresję musi być straszne bardzo.]
[Fanaa, jak nieuprzejma być możesz tak bardzo?]
Wpatrywała sie teraz w tablicę. Chciała sie skupić, ale jakos nie mogła.
[Ja tez czesto jakos nie moge.]
[Szczególnie jak jest się uśmiechniętą bezradnie tylko.]
[No wiecie co jak wy tak mozeczie takie powarzne sprawy wyśmiewać:((((]
Nie wiedzieć czemu narysowała w zeszycie coś na kształt obrazku.
[Z całym szacunkiem, aŁtoreczko, czy Ty miałaś już przypadki?]
[Nie zadawaj takich trudnych pytań. :|]
[A ja zaraz wezmę coś na kształt siekiery i rozwalę sobie monitor.]
Spojrzała na Tarę.
Ta w pełni skącentrowana(…)
[Nawet w poradni językowej PWN nie uwzględnili tego błędu.]
[Należy niezwłocznie im to wytknąć.]
(…)robiła notatki w zeszycie. Is spojrzała jej przez ramię. Piękne pismo przyjaciółki szybko zosało przez nią przeczyane,(…)
[Zdarzyło się Wam może przeczyać czyjeś pismo? Słyszałam o ludziach, którzy przeczytali Pismo, ale wydaje mi się, że to nie o to chodzi.]
[Coś czuję, że to zbyt głębokie, byśmy mogły to pojąć.]
[My biedne, nie mogące pojąć geniuszu aŁtorki istoty...]
(…) ale i ak (…)
[W „Akademii Pana Kleksa” przeczytałam kiedyś „AGA AK”. To mi zawsze pachniało na plagiatem.]
[Pieprzysz, jej chodzi o Armię Krajową. Tylko jest komuchem i pisze małymi literami, bez szacunku dla czegokolwiek.]
[A może mowa o znanym i lubianym automacie Kałasznikowa, zwanym potocznie Kałasznikowem?]
(…) nie mogła tego zrozumieć.
[Ja też nie.]
[Ja nawet nie próbuję.]
Wytrzymała tak ccałą godzinę lekcyjną i w końcu rozległ się dzwonek.
Sala szybko upostoszała (…)
[AŁtoreczko, w neologizmach prześcignęłaś właśnie Białoszewskiego.]
[Żeby ona wiedziała, kto to jest…]
i dwie przyjaciółki wyszły na korytarz.
[Och, już nie spogląda przez okno? Cóż za odmiana.]
O razu ogarną ją gwar ludzi.
[Gwar ludzi? :| Gwar głosów bym zrozumiała…]
[Gwar głosów ogarnia. Ją gwar ludzi ogarną.]
[Gwar ludzi? :| Gwar głosów bym zrozumiała…]
[Gwar głosów ogarnia. Ją gwar ludzi ogarną.]
Zeszły piętro niżej i wyszły na dwór. Usiadły pod ulubionym drzewem na małym wzniesieniu. Opadające, kolorowe, jesienne liście wyglądały ślicznie.
[I to by było na tyle, jeśli chodzi o poetyckie opisy krajobrazu.]
[ALE ONE WYGLĄDAŁY ŚLICZNIE.]
[Nie wiem, co wy macie do liści. Są jak na razie najfajniejszą rzeczą w tym opku.]
]
-Hej co się dzieje?!?-zapytała z troską w głosie Tara-kizia!
[Tara ewoluowała w kizię?!]
[Zaraz będzie kicią. A potem zatańczy przy rurze w rytm pieśni.]
[Pieśni pochwalnej na cześć Latającego Potwora Spaghetti!]
Jej dłonie szczypneły leciutko skurę (…)
[*płacze cicho*]
[Dasz radę! Jeszcze trochę!]
[Przeczytałam „Sakurę” i już się przestraszyłam, że to jakiś fanfik...]
(…) pod żebrami Is. Poczuła jakby przeszedł po nich prąd.
[PRĄD? Ktoś mnie wołał?]
[Nie.]
-Nic.-odpowiedziała-Niemam humoru.
[Pisownia Niemam wizualnie przypomina Niemena. Ciekawe, czy są spokrewnieni.]
[Też już nie mam humoru. Dziękuję.]
[Ona niema. To co innego.]
-Przyznaj się.
Tara nie dawała za wygraną.
-Do czego?
[- NIEWAŻNE, PRZYZNAJ SIĘ!]
-Że myslisz o nim.-Dodała Tara z uśmiechem widząc zakłopotaną przyjaciółkę.-No.
-Ja, ale o im?!?
Tara skineła głową na ciemnego, wysokiego blądyna
UWAGA!
[Ocenzurowano]
I nie mam zamiaru tego kończyć.
Z poważaniem,
FANAA
[No przestań, ‘blądyni’ są zajebiści. Szczególnie wysocy-ciemni.]
[Oszalałam, już mnie nie zagniecie, lalalala..]
. Ubranego w niebieską, rozpinaną bluzę i dżinsy. Wygodne adidasy, nawet nie żucały się w oczy.
[„Żucające się” cokolwiek, brzmi groźnie. Szczególnie adidasy. Wygodne. Szczególnie, jeśli wiadomo, że są wygodne, nie mając ich na nogach.]
[Ale czemu się nie „żucały”? Adidasy-ninja?]
-Nie nie, nie. Skończyłam z tym!!!
[Widać jej szacunek do kolesia, skoro mianuje go jako „to”.]
[Jego adidasy ją pewnie zaatakowały. Shurikenem.]
Tara tylko sie uśmiechneła.
[Była w zmowie z adidasami.]
Wzrok Is był wbity w śmiejącego się chłopaka.
[Nie, on wcale nie śmieje się z ciebie. Skąąąąd.]
[Planuje tylko jak przejąć władze nad światem za pomocą swoich butów :3]
W końcu spuściła głowę, a na jej twarzy zaczą malować się smutek.
[Kolorem wielu nieb. Nie, nie wytłumaczę. To zbyt długa historia.]
[Kolorem wielu nieb. Nie, nie wytłumaczę. To zbyt długa historia.]
Tara spojrzała na nią z wyżutem.
[Nie wiem jak główną heroinę tworu, ale mnie osobiście to przeraziło.]
[Nie wiem jak główną heroinę tworu, ale mnie osobiście to przeraziło.]
-Przepraszam.
Szepneła jej do ucha.
-Za co? Powiedziałam... dałam za wygraną.
Powiedziała z powagą w głosie. Podniosła głowę ku wychodzącemu słońcu i przymkneła oczy.
Mimmo wszystko serce jej się krajało na samą myśl o jaiejkolwiek dziewczynie w jego ramionach.
Próbowała jednak nie dać po sobie poznać jak bardzo mimo wszystko cierpi.
[Och, będę płakać, będę płakać, będę płakać… Tost mi się przypalił!]
[To wszystko przez te adidasy, jestem pewna!]
-Zmieńmy temat co?
-Hmm...
Odrzekła Tara, która odpłyneła gdzieś myslami.
[Masz jeszcze wiosło i spierdalaj.]
-Przeczytałaś już tą książkę na polski?
-Jeszcze nie.-Odpowiedziała jej siadając po turecku na zielonej trawie.-Ale już zmierzam do końca.
[No proszę cię, mnie nie okłamiesz.]
[Z wrażenia zmartwychwstałam. Bo wygląda na to, że trafiliśmy na zamieszkałe w Polsce, nietypowe skupisko nastoletniej mniejszości narodowej z dewiacjami i zagranicznymi imionami o oryginalnym zapisie. Chyba, że w Opkolandii także mają polskie lektury.]
Nagle rozległ się piskliwy dźwię dzwonka.
[„Dzwię” dzwonka mnie inspiruje. Chyba napiszę o nim wiersz. Będzie to wiesz biały;
O dźwię!
Tyś moim natchnieniem,
Tyś moim życiem,
Tyś mą inspiracją,
Dlatego jednak zjem tego tosta.]
[*bije brawo*]
-Juz ta szybko?
[Tak, wiem, mogłam napisać piękną, długą balladę o „dźwię”.]
Pisneła Is.
-Wstawaj idziemy.
Poganiała ja Tara.
[Ja Tara? Znaczy, ona Tara? Czy Ona Tara? To przydomek? Zaczyna mi odwalać, niech ktoś mnie walnie.]
[Wiedziałam, że będzie Wam mnie brakować. *wali w potylicę*]
Wstały i oby dwie zaczeły (...)
[ale nie skończyły]
[ale nie skończyły]
(...) sie kierować z mozołem ku wejścia do szkoły.
Lekcje mijały wolno. Nauczyciele kilka razy odpytywali Isabel.
[Urzekła mnie ta historia.]
[NIEEEE(...)EEEEEEE!!!]
Lekcje mijały wolno. Nauczyciele kilka razy odpytywali Isabel.
[Urzekła mnie ta historia.]
[NIEEEE(...)EEEEEEE!!!]
-AAA!!! Wkońcu koniec!
[Piękny pleonazm.]
-No.
Isa i Tara wyszły z szkoły. Słońce świeciło a, na niebie pojawiły się tylko małe obłoczki. Jesienna pogoda nie wydawała się być jesienna.
[Pogoda też była ninja!]
Szły razem bo dopiero w połowie drogi musiały sie rozdzielić.
[Gdyby musiały rozdzielić się w innym momencie, szły by osobno.]
[Gdyby musiały rozdzielić się w innym momencie, szły by osobno.]
Kiedy skręciły ich oczą (...)
[Fascynujące, ja nie mam takiego narządu.]
[Ty masz mózg.]
[Fascynujące, ja nie mam takiego narządu.]
[Ty masz mózg.]
(...) ukazał się chłopak którego widziały w szkole. Is przystaneła.
[Głupia, jeśli skręcasz gdzieś i napotykasz faceta – to pedofil. Zaraz wyciągnie cukierki, a jutro obudzisz się naga, zbrukana i bez nerki.]
[I bez oczą pewnie też.]
[Koniec. I nici z dydaktyzmu.]
[...] Fanaa. Gdzieś w otchłaniach zużytych neuronów znalazłam siły, aby się podpisać.
[Głupia, jeśli skręcasz gdzieś i napotykasz faceta – to pedofil. Zaraz wyciągnie cukierki, a jutro obudzisz się naga, zbrukana i bez nerki.]
[I bez oczą pewnie też.]
[Koniec. I nici z dydaktyzmu.]
[...] Fanaa. Gdzieś w otchłaniach zużytych neuronów znalazłam siły, aby się podpisać.
[…] Ivo – nie wiem o co ci chodzi Fanaa, aŁtoreczka jak aŁtoreczka. Poziom: wtf is goin’ on
[...] Sphinix. Zostanę drzewkiem! Dokładniej sosenką. Lalalallala.
\